MaggieRose

A co jeśli...

Co, jeśli... - Rebecca Donovan, Andrzej Goździkowski

„- Uwielbiam patrzeć w gwiazdy. – [...] – Gwiazdy mogą ukoić twój ból, jeśli tylko im pozwolisz. A kiedy wzejdzie słońce, po nagromadzonych smutkach nie będzie śladu.” [s.98-99]



Każdy w dzieciństwie marzy o swojej paczce przyjaciół. I często właśnie taką ma. Może dlatego, że w dzieciństwie jakoś wszystko wydaje się łatwiejsze. I zawieranie znajomości przychodzi z mniejszym trudem niż w późniejszych latach. I tak, wygrałeś życie, jeśli masz wkoło siebie prawdziwych przyjaciół, którzy zawsze będą z Tobą mimo wszelkich przeciwności. Ale... co, jeśli...

 

Pewnego lata paczka Cala po prostu się rozpadła. Nawet nie wiadomo kiedy i z jakiego powodu. Czy strata najbliższej przyjaciółki go bolała? Z pewnością. A ten ból spotęgowało także odejście drugiej najbliższej mu osoby. Chłopakowi tylko Rae i wiele pytań bez odpowiedzi, które będą towarzyszyć mu przez resztę życia. Aż do momentu, gdy po raz kolejny zobaczy TE oczy. Ale co, jeśli...

 

Co, jeśli... znacznie różni się od trylogii Oddechy. Podczas czytania nie przeżywałam takiego kłębowiska emocji i uczuć, jak przy pierwszym spotkaniu z Donovan. Choć jest to osobna powieść, która w żaden sposób nie jest powiązana z historią Emmy i Evana, to widać małe podobieństwa między bohaterami i niektórymi ich zachowaniami. Nie wiem, czy autorka zrobiła to świadomie, czy też nie, ale właśnie dzięki tym wspólnym cechom od razu widać, że powieści wyszły spod jednej ręki.

 

Po raz kolejny Rebecca Donovan pokazuje, że myśli o wszystkim i przykłada się do książek, które pisze. Sprawia, że czytelnik nie ma wrażenia, że są pisane jednym ciągiem, jak gdyby jej się gdzieś spieszyło. Po raz drugi mamy okazję poznać jedną historię z różnych perspektyw, co sprawia, że staje się ona bardziej rozbudowana.

 

Co, jeśli... jest bardzo... dziwną książką. Z jednej strony można domyślić się, o co chodzi, a z drugiej autorka cały czas stara się sprowadzić swoich czytelników na manowce. Tak żeby cały czas zastanawiali się nad tym, jak potoczą się losy bohaterów. Co jest dobre, bo znowu zwraca uwagę na ważne i istotne tematy, koło których nie można przejść obojętnie.

 

I tym razem zżyłam się z bohaterami. Każdy z nich jest inny, każdy jest wyjątkowy, ale niewyidealizowany. Każdego z nich możemy również bliżej poznać, choć to Cal wysuwa się na pierwszy plan. Inni są dopełnieniem całej tej zagmatwanej historii. To dzięki temu cała układanka układa się w nienaganną całość. I chciałam napisać, że najbardziej pokochałam Nyelle, ale... ale po chwili uświadomiłam sobie, że wszyscy byli dla mnie tak samo ważni. Choć to chyba właśnie ją najbardziej podziwiam i chciałabym mieć jej niektóre cechy osobowości.

 

Co jest najbardziej pokręcone i wykluczające się, to to że... cały czas myślałam, że lektura mi się dłuży, bo czekałam na coś, co znowu rozsypie mnie emocjonalnie, gdy w pewnym momencie z niemałym przerażeniem zauważyłam, że niespodziewanie został mi ostatni rozdział i epilog. Kiedy? Jak? Naprawdę nie wiem. Wiem tylko tyle, że kiedy już przysiadłam do czytania, nie mogłam się oderwać od powieści, co nie jest mi obce przy książkach Donovan. Człowiek po prostu siada, czyta, zatraca się w powieści i nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że nieprzeczytane strony ubywają w tak zastraszająco szybkim tempie.

 

Mimo całej mojej sympatii do Rebeki Donovan muszę przyznać, że liczyłam na ciut więcej. Po genialnej trylogii Oddechy, przy której śmiałam się i płakałam, ta okazała się... bez takiej siły rażenia. Jest dobra. Ba! Jest nawet bardzo dobra, ale nawet nie dorównuje poprzednim powieściom. Co, jeśli... warto przeczytać, gdy jest się fanem autorki, a jeżeli chce się rozpocząć przygodę z jej twórczością, to raczej stawiałabym na Powód by oddychać. Chociaż z drugiej strony wiem, że tam problemy mogą niektórych czytelników przytłaczać. Mimo wszystko warto spróbować. Bo książki Donovan są tego warte.

 

Teraz czekam z niecierpliwością na wieści zza oceanu dotyczące jej następnej serii, pt. Burning, której pierwsza część będzie nosiła tytuł Igniting Lies. Premiera jest zapowiedziana na 2016 rok, ale dokładnej daty jeszcze nie podano. Mam nadzieję, że pojawi się ona jak najszybciej, a na polski przekład nie będzie trzeba długo czekać.

 

Źródło materiału: http://szeptksiazek.blogspot.com

„Po prostu oddychaj.”

Oddychając z trudem - Rebecca Donovan, Ernest Kacperski

„Po prostu oddychaj.” [s.433]

 

 

Choć Emma jest już bezpieczna, na tyle ile tylko może, teraz walczy z koszmarami. Koszmarami, które nawiedzają ją każdej nocy i sprawiają, że spędzają sen z powiek nie tylko jej. A ponadto nie można zapomnieć o Leyli i Jacku – swoim najbliższym kuzynostwie, których po wydarzeniu, które zmieniło całe jej dotychczasowe życie, już później niedane było jej zobaczyć. Czy w uporaniu się z przeszłością i naprawie teraźniejszości pomoże jej przeprowadzka do matki? Matki, która po tragicznym wypadku, które je spotkało, zostawiła ją w prawdziwym piekle?

 

Rebecca Donovan sprawiła, że czytałam jej książkę, oddychając z prawdziwym trudem. Z każdą kolejną powieścią pokazuje, że naprawdę ma talent do pisania o sprawach trudnych. Można by powiedzieć, że porusza tematy tabu. Nie powiela utartych schematów i nie ciągnie w nieskończoność tego, co już sama zaczęła, mimo że jest to kontynuacja, a przy nich ciężko się od tego powstrzymać.

 

Autorka wprowadza nowe wątki i nowych bohaterów, dzięki którym powieść staje się bardziej rozbudowana. W konsekwencji można bliżej poznać Rachel, która była tak naprawdę obca do tego momentu, a teraz staje się jedną z drugoplanowych postaci. Dzięki niej również, w tej części poznajemy stopniowo wcześniejsze życie Emmy – to życie, jeszcze przed piekłem Carol. I nie tylko oczami matki. Nie można również zapomnieć o jej nowym partnerze, który dla córki nie będzie tylko jej facetem, a nieoczekiwanie stanie się kimś zupełnie bliższym...

 

Chwała Donovan za to, że umie wyważyć emocje i nie przekracza żadnej z granic – absurdu, przesady, doniosłości czy zbytniej wesołości. To po prostu życiowa i trudna powieść, która oprócz, wspomnianej w poprzedniej części tomie, przemocy domowej, porusza takie tematy jak: walka z duchami przeszłości, przebaczenie (także sobie) czy zaufanie do drugiego człowieka. Na szczęście czytelnik nie zostaje przytłoczony nadmiarem negatywnych czy raczej tych smutniejszych emocji. Autorka przeplata ze sobą te wydarzenia również z tymi bardziej spokojnymi i weselszymi, które dają choć chwilową nadzieję na poprawę sytuacji.

 

Widać, że postać Emily ewoluuje. Choć nadal jest w jakiś sposób w sobie zamknięta, to jednak nie zamyka się tak na ludzi. Stara się być bardziej otwarta, ale także wreszcie pokazuje inne emocje niż smutek czy radość spowodowane, albo wydarzeniami domowymi albo tymi szkolnymi i związanymi z Sarą i Evanem. Rebecca Donovan tchnie w nią coś zupełnie innego, co sprawi, że staje się trochę bardziej ludzka i bliższa normalnej nastolatce. I kurczę, można ją podziwiać za determinację i swego rodzaju cierpliwość, że mimo wszystko nie poddaje się, chociaż życie nie poskąpiło jej smutków i tragedii.

 

Oddychając z trudem zakończyłam z jękiem bólu, cierpienia i rezygnacji. Dlatego, że z jednej strony chciałam ją skończyć, żeby dowiedzieć się, czy autorka wyjaśniła te niewiadome, na których najbardziej mi zależy, a z drugiej zaś nie miałam absolutnie najmniejszej ochoty rozstawać się z jej powieścią.  Bo to boli. Bolą ostatnie strony. Boli koniec. Boli to, że trzeba czekać na następny tom. Boli niewiedza jak się to wszystko zakończy; choć ma się nadzieję na najlepsze, jednak ma się na uwadze też fakt, że z Rebeką Donovan nigdy nic nie wiadomo. I boli również to, że Bez tchu będzie już niestety ostatnią częścią.

Źródło materiału: http://szeptksiazek.blogspot.com

„Pozwolę ci odejść. Jeśli zostaniesz.”

Wróć, jeśli pamiętasz  -  Gayle Forman, Hanna Pasierska

Mogłoby się wydawać, że trzy lata to szmat czasu. Niestety nie dla Adama. Bo to właśnie tyle lat minęło od tragicznego wypadku jego dziewczyny. Byłej dziewczyny. Bo nie wiadomo z jakiego powodu postanowiła zniknąć z jego życia. Dlaczego tak się stało? Czy druga szansa dana im przez los zostanie przez nich wykorzystana?

 

Adam jawi się tutaj jako typowa gwiazda rocka – członek jednej z najbardziej znanych kapeli, mający miliony fanów, trasy koncertowe, rzeszę groupies, piękną i znaną dziewczynę – ale tylko pozornie. A czy to właśnie nie pozory mylą najbardziej? No bo czego chcieć więcej? Może szczęścia, od którego jest tak daleko. Bo nie może, ot tak zapomnieć o tym, co się wydarzyło trzy lata temu. Nie może uciec od duchów przeszłości. Bo to właśnie dzięki nim stał się takim, a nie innym człowiekiem. Bo z pewnością wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby nie wypadek i wszystkie wydarzenia po nim. Z jednej strony może irytować jego zachowanie, ale... ja go po części rozumiałam, albo starałam się zrozumieć. Samotny mimo tylu ludzi wokół siebie, zagubiony, po przejściach. Współczułam mu i sama nie wiedziałabym, co zrobić w jego sytuacji. A on jakoś się trzymał. Gdzie jakoś to słowo kluczowe, bo Forman dokładnie przedstawiła jak to wszystko nadal przechodzi.

 

Znów Mia wydaje się nam zupełnie obca, ale tylko do czasu. Do czasu, gdy uporządkuje wszystkie niewiadome. Z jakiego powodu? Jak? Dlaczego w taki sposób, a nie inny? Po części można mieć do niej pretensje, ale tylko po części. Bo ona również miała swoje powody. Mogą się one wydawać przesadzone, ale po tragedii jaką ją spotkała w tak młodym wieku mogła czuć się zagubiona. A zagubienie to jedna z najgorszych rzeczy, która może dopaść człowieka.

 

Teraźniejszość przeplata się ze wspomnieniami Adama. Bo to właśnie z jego perspektywy napisany jest drugi tom. Co ciekawe dopełnia obraz całej sytuacji. Mamy okazję zapoznać się również z przeszłością z jego punktu widzenia – dlaczego zainteresował się akurat Mią, co czuł i co działo się po tragedii. Fajnie, że autorka nie zostawiła go i postanowiła zagłębić się bardziej w jego postać. To tylko pokazuje, że Forman nie zostawia bohaterów samym sobie, a chce przedstawić dwie perspektywy, a to daje szerszy ogląd całej historii – tej przedstawionej w Zostań, jeśli kochasz oraz jej kontynuacji.

 

Wróć, jeśli pamiętasz to słodko-gorzka opowieść o życiu. O tym, że nie zawsze wielkie tragedie łączą ludzi. I, że trzeba uważać na treść składanych obietnic. Bo nawet nie wiadomo kiedy, a będziemy musieli ich dotrzymać, choć bardzo byśmy tego nie chcieli... Ale wypowiedzianych już słów nie można cofnąć. Powieść, mimo że nie wywołała we mnie ogromnych emocji, ba! nawet takich, jakich doświadczyłam podczas czytania Zostań, jeśli kochasz, to skłoniła do pewnych refleksji, co bardzo cenię w literaturze.

 

Mam nadzieję, że zdanie z tylniej okładki powieści o treści „Wkrótce kolejne książki tej autorki” jest prawdą i już niedługo będziemy mogli cieszyć się innymi tytułami autorstwa Gayle Forman. Myślę, że będą one tak dobre, jak ta dylogia. Bo choć nie jest najlepsza, to pokazuje, że można stworzyć niebanalną i nieprzesłodzoną historię dla młodzieży. Gdzie nie liczy się tylko seks, jak to w wielu powieściach bywa, a uczucia.

Źródło materiału: http://szeptksiazek.blogspot.com

Mechaniczne pająki

Mechaniczne pająki - Corina Bomann

„- Prawda jest czasem pełna zakamarków jak stary szkocki dom na wsi, jeśli zna pani to przysłowie.” [s.346]

 

 

1888 rok. Lady Violet właśnie przygotowuje się do debitu (choć nie jest tym faktem zbytnio zainteresowana, wolałaby ten czas przeznaczyć na inne, ciekawsze i bardziej użyteczne sprawy, choćby na pracę nad swoimi wynalazkami), kiedy w arystokratycznych kręgach mają miejsce niespodziewane wydarzenia. Na jej własnym balu zostaje otruty szacowny lord Stanton. A to jeszcze nie koniec. Można by rzec, że to dopiero początek tragicznych sensacji, które wstrząsną nie tylko kręgami towarzyskimi. Śledztwo przejmuje znana i niezwykle skuteczna Królowa Szpiegów Secret Service. Jednak czy jej skuteczność w tym przypadku nie zawiedzie? Kto, jak i po co zabija? Czy istnieje jakieś logiczne wyjaśnienie tej zagadki?

 

Corina Bomann jest autorką książek dla młodzieży i dorosłych. Urodziła się w 1974 w Parchim (północno-wschodnie Niemcy). Zadebiutowała na polskim rynku wydawniczym powieścią Wyspa Motyli wydaną latem 2013 toku nakładem wydawnictwa Otwarte. Mechaniczne pająki to dopiero jej druga powieść przetłumaczona na język polski, tym razem pod logo wydawnictwa Uroboros.

 

Violet nie jest jedną z tych, które boją się wszystkich i wszystkiego. Dobrze wie, czego chce i wie, jak to osiągnąć, jednak nic nie może poradzić na konwenanse, jakie panują w kręgach, do których należy. Kobieta ma tylko ładnie wyglądać, a wszelakie zainteresowania nauką są postrzegane jako dziwne i nieprzystające damie z wyższych sfer. Na szczęście, mimo niepowodzeń, ona się nie poddaje i pokazuje, na co ją stać. Jej zachowanie może się jawić jako zbyt heroiczne i na wyrost odważne, jednak... jakoś w żaden sposób mi to nie przeszkadzało. Postaciami, które również zasługują na uwagę są dwaj osobnicy płci męskiej: jej majordomus Alfred oraz tajemniczy mężczyzna. Czy będzie dane zapoznać się bliżej z ich przeszłością?

 

Nie można zapomnieć również o znakomitym cyrku, azylu dla ludzi innych i wyjątkowych. Pan Blakley jawi się jako ciekawa osobowość, która przyciąga inne, równie intrygujące jak on sam. Mechaniczne pająki są powieścią jednotomową, ale z chęcią przeczytałabym kolejną książkę z tego uniwersum, jednak traktującą już tylko i wyłącznie o postaciach z cyrku. Jak i w którym momencie życia się tam znalazły? Jak do tego doszło i co o tym sądzą? Myślę, że byłoby to świetnym dopełnieniem historii. Jeden rozdział, niczym opowieść snuta przez co kolejnego członka z tej wielkiej mechanicznej rodziny.

 

Autorka ciekawie przedstawiła realia epoki, jak również relacje pomiędzy poszczególnymi warstwami społecznymi, wplatając w to jeszcze różnorodne nowinki dotyczące wynalazków wykorzystujących takie cuda techniki jak: energia Tesli, para czy kółka zębate. Dzięki zainteresowaniom Violet można dowiedzieć się co nieco o poszczególnych projektach z jej świata. A intryga sprawia, że tytuł ten czyta się z jeszcze większym zainteresowaniem.

 

Mechaniczne pająki są świetną powieścią na zimowe wieczory. Jeśli kochacie, jak ja, Anglię za czasów królowej Wiktorii, nie powinniście być zawiedzeni. Również może ona ucieszyć fanów steampunku lub osoby, które dopiero chcą zacząć przygodę z tym gatunkiem. Z racji, że jest ona lekka i napisana przystępnym językiem, na początek będzie jak znalazł. Dla już bardziej obytych może być ona aż nazbyt prosta, jednak... czy samymi powieściami cięższego kalibru człowiek żyje? Od czasu do czasu przyda się niezobowiązująca lektura, która umili czas i przeniesie do zupełnie innego świata. Świata konwenansów, intryg, maszyn parowych i zębatych kół.

Źródło materiału: http://szeptksiazek.blogspot.com
Zabrana o zmierzchu - C.C. Hunter

„- Nie możesz zmienić przeznaczenia – upierała się Holiday.” [s.285]

 

Kylie Galen wreszcie zadomowiła się na dobre w Wodospadach cienia. Niestety nadal nie wie, czym dokładnie jest. Każdy ma swoje przypuszczenia, co wcale nie ułatwia jej znalezienia odpowiedniej drogi do konkretnej odpowiedzi. Do tego dochodzą problemy z chłopakami, z niedawnymi wrogami i... nieodłącznym elementem jej nadnaturalnego życia, czyli duchami. A ten jest jeszcze bardziej tajemniczy niż poprzednie, a to, co jej przekazuje nie napawa ją optymizmem.

 

Powieści Hunter są idealne na zapomnienie o całym świecie i własnych problemach. I pomimo tylu niebezpieczeństw, które czyhają na główną bohaterkę i innych obozowiczów, chciałoby się być tam, razem z nimi, być jedną z nadnaturalnych i zaprzyjaźnić się z Kylie, Dellą, Mirandą i resztą. Choć każda z bohaterek ma swoje humory, to jednak nie są nazbyt irytujące. Choć Kylie, czasami taka bywa, to idzie się do tego przyzwyczaić. W końcu, każdy ma jakieś wady. No i cóż... mnie też trudno byłoby się zdecydować. Chociaż chyba bardziej skłaniam się do Dereka niż Lucasa.  Ten drugi pomimo swojego ciepła, oddania i seksownego wyglądu w niektórych sytuacjach strasznie mnie denerwuje swoim zachowaniem.

 

C.C. Hunter zostaje dla mnie jedną z najlepszych autorek pod względem budowania napięcia w romansach paranormalnych. Jej książek, jak do tej pory, nie da się odłożyć, po powiedzeniu sobie „jeszcze jeden rozdział i... idę spać, kończę, bo muszę coś zrobić, etc.”. Bo kiedy wydaje się, że akcja się normuje i możemy ze spokojem zająć się czymś innym, pisarka sprawia, że dzieje się coś niewiarygodnego, po czym aż grzech odłożyć książkę. Nie da się, po prostu się nie da. Ciekawość zżera aż do takiego stopnia, że trzeba zapoznać się z kolejnym rozdziałem, i kolejnym, i kolejnym... aż do samego końca. Wtedy jednak następuje szok, płacz i zgrzytanie zębami. Bo powieść nagle się kończy. I to w tak nieoczekiwanym momencie, gdy myślimy, że już najważniejsze niewiadome stają się jasne. Ale pojawiają się następne. Równie intrygujące i spędzające sen z powiek.

 

Mimo tego, że powieść ta należy „tylko” do gatunku paranormal romance (a wiadomo, co większość czytających o nim sądzi), a nie do żadnej ambitnej literatury, to wywołuje emocje. Dlatego też tak silnie związałam się z całą serią. Bo i tutaj nie zabrakło kręcącej się łzy w oku, tak jak w Przebudzonej o świcie. I choć ostatnio podchodzę do niektórych spraw bardziej emocjonalnie niż jeszcze parę lat temu, to trzeba użyć odpowiednich słów i umiejętnie skonstruować akcję, żeby pojawiło się u mnie wzruszenie. A tak jest właśnie w przypadku książek C.C. Hunter. 

 

Już nie mogę się doczekać kolejnych części Wodospadów Cienia. Pocieszający jest także fakt, że kiedy ta seria się skończy, to nie będzie definitywny koniec przygody z Kylie i jej przyjaciółmi. Bo autorka postanowiła napisać drugi cykl, który nosi tytułShadow Falls: After Dark z Dellą, jako główną bohaterką. Jak na razie, na rynku zagranicznym ukazały się dwie części:Reborn oraz Eternal wraz z nowelką (część 0.5) Unbreakable, a już w lipcu tego roku będzie miała miejsce premiera trzeciego tomu – Unspoken. Mam nadzieję, że wydawnictwo Feeria pokusi się o wydanie również tej serii, jak i nowelek do już rozpoczętej - Turned at Dark i Saved at Sunrise, choćby w jednym, zbiorczym tomie. Bo fajnie by było mieć na półce wszystkie części i serie. I fajnie byłoby zapoznać się całymi cyklami, nawet tymi połówkami, które mogą okazać się równie interesujące co „całe” tomy.

Źródło materiału: http://szeptksiazek.blogspot.com

„Przecież cię znam”

Przecież cię znam - Beata Ostrowicka

„- Myślisz, że nadrobię ten stracony czas? Te wszystkie lata? – pytam gorzko.
Zastanawia się.
- Nie, nie nadrobisz. Ale nie stracisz kolejnych – odpowiada po chwili.”
[s.283]

 

 

Laura nie ma w życiu łatwo. Sen o normalnej, kochającej się rodzinie już dawno odszedł w zapomnienie. Obecnie zajmuje się tym, co jest tu i teraz, czyli bieganiem ze szkoły na udzielanie korepetycji, wplatając w to jeszcze spotkania z przyjaciółmi i pomoc starszej siostrze i jej córce oraz pani Wandzie. Nie zapominając również o wizytach z jej ojcem, choć akurat na to nie ma za dużej ochoty z powodu jego – nie tak znowu miłej – partnerki. Najgorsze rozpoczyna się, kiedy... problem zaczyna gonić problem, a do ich rozwiązania długa i kręta droga. Czy przyjaciele pomogą w potrzebie? Czy to może oni właśnie w takowej są?

 

Beata Ostrowicka jest polską pisarką, która urodziła się w 1966 roku. Autorka powieści dla dzieci i młodzieży, zadebiutowała tytułem Niezwykłe wakacje w 1995 roku. Ukończyła studia filozoficzne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Mieszka w Krakowie z mężem i dwójką dzieci. Przecież cię znam jest jej najnowszą książką, wydaną przez wydawnictwo Nowa Księgarnia w serii wydawniczej Seria z kropką.

 

Autorka w swojej powieści porusza naprawdę ważne tematy życia codziennego. Istotne i dla nastolatków i dla starszych. I właśnie od tej strony wydaje mi się ona bardzo bliska. Może nie aż tak dokładnie, ale w niektórych sprawach rozumiałam Laurę.  Zaś nie mogłam zrozumieć zachowania jej rodziny, a w szczególności mamy i przyrodniej siostry.

 

Jak wiele problemów, tak i wiele bohaterów, dzięki czemu możemy poznać różne postaci i ich charaktery. I to właśnie na ich przykładzie Ostrowicka pokazuje, jakie życie potrafi być pokręcone. Nie zawsze jest tak, jak nam się wydaje i nie zawsze będzie, tak jak byśmy tego chcieli. Życie jest dziwne i pełne niespodzianek. Przyjaźń jest piękną sprawą, ale także trudną. Bo przyjaźń to nie tylko słowo, ale także uczucia, tajemnice, wspólne wspomnienia i plany. I obietnice. Tak, to chyba obietnice są z tego wszystkiego najtrudniejsze. A szczególnie ich dotrzymanie.

 

Laura jest twardo stąpającą po ziemi, zaradną nastolatką, lecz mimo wszystko zagubioną. Nie dziwi mnie to, bo w sytuacji, jakiej się znalazła trudno o inne uczucie. Polubiłam ją, ale nie zżyłam się z nią jakoś szczególnie. Jednak najbardziej wyróżniającą się postacią jest Monika. Niezwykle irytująca i niedojrzała przyrodnia siostra. Nie potrafiłam pojąć, jej toku myślenia, a co za tym idzie, również jej postępowania. Dla mnie to zupełna abstrakcja, ale wiem, że i podobni ludzie żyją na tym świecie.

 

Beata Ostrowicka ma naprawdę przyjemny styl pisania. Konkretny, nienużący, taki akurat. Autorka nie bała się również użyć wulgaryzmów, które są w końcu stosowane w potocznym języku młodzieży. Na szczęście zrobiła to w odpowiedni sposób – nie posłużyła się nimi w nadmiarze, dzięki czemu powieść oddaje bliżej sposób wypowiadania się dzisiejszych nastolatków.

 

Przecież cię znam nie jest najlepszą młodzieżówką, którą czytałam do tej pory. Nawet nie jest jedną z najlepszych, ale zaliczam ją do tych bardzo dobrych. Udanych, dobrze napisanych, z ciekawymi bohaterami i interesującą historią. A co najważniejsze – realną historią. Taką o przyjaźni, problemach rodzinnych i miłosnych, o trudnych wyborach i normalnym życiu codziennym. I z prawdziwie urzekającym zakończeniem. Takim dość otwartym, nienachalnym, dającym nadzieję, że z każdej – nawet tej najtrudniejszej – opresji można wyjść. I takim, który mogę czytać cały czas i wiem, że to właśnie do tej części będę wracać. Bo ma w sobie to „coś”. „Coś”, które mówi „będzie dobrze, wszystko się jakoś ułoży, czuję to”.

Źródło materiału: http://szeptksiazek.blogspot.com
Tajemnica Niny - Monika Siuda

„- Zaczynam się bać – przyznała Ruda.
-  To dobrze. To dowód na to, że zdajesz sobie sprawę z powagi sytuacji.”
[s.404]

 

 

Życie mieszkańców Domu toczyło się spokojnie i normalnie. Do czasu. Do czasu, gdy bliźniąt nie zaczęły nawiedzać dziwne sny i Nina, jedna z opiekunek, nie zaczęła zachowywać się inaczej niż zwykle. Z pozoru nic nieznaczące i nawet niepowiązane ze sobą wydarzenia z czasem układają się w spójną i logiczną całość. Jaki sekret ukrywa Nina? Co odkryją Edi i Mała wraz ze starszym bratem i przyjaciółmi?

 

O Monice Siudzie można dowiedzieć się tak naprawdę niewiele. Szukałam i szukałam, niestety nie znalazłam żadnym konkretów, nawet z jej strony internetowej nie dowiedziałam się podstawowych informacji, które mnie zazwyczaj interesują. Obecnie mieszka w Knurowie z dwoma kotami. Tajemnica Niny to jej debiut literacki. Pierwsze jego zdanie powstało w listopadzie 2011 roku, zaś ostatnie w grudniu 2012 roku. 24 kwietnia 2014 r. ukazała się jej kolejna książka Dwudziesta szósta ofiara.

 

Powieść na pewno byłaby znacznie lepsza, gdyby nie opisy. Zbyt długie, zbyt przegadane. Niepotrzebnie! Wiele spraw jest tak oczywistych, że czytelnicy na pewno się tego domyślą, a pisanie o tym sprawia, że czytana treść się tylko dłuży. Z tym wiąże się również niezliczona masa powtórzeń. Sama jestem na nie uczulona i zawsze staram się szukać odpowiednich synonimów, bo dziwnie wyglądałby, chociaż mój tekst, powiedzmy, składający się z ok. 500 znaków, gdzie słowo książka pojawiłoby się 10 razy. A zamiast tego można użyć „powieść, twórczość, tytuł, etc.”. Jeszcze dziwniej się na to patrzy, gdy w jednym akapicie znajdziemy takich powtórzeń 4 czy 5. Niech przykładem będzie trzeci akapit na stronie 327. Otóż w tym jednym fragmencie użyto czterokrotnie wyrazów: schody i poręcz, trzykrotnie – ściana i pięciokrotnie drzwi (cztery na tej stronie, piąty znajduje się na kolejnej, gdzie kończy się ta wypowiedź). Dziwnie się to czyta, naprawdę dziwnie. Może się czepiam, ale po prostu to psuje jasny przekaz, bo co chwilę w głowie pojawia się myśl: „Czy czegoś takiego już nie było? Déjà vu?”.  Podobne wrażenie odnosiłam przy dialogach. Nudnych, bezkształtnych i bez polotu, które co jakiś czas pojawiały się w lekko zmienionej formie.

 

Pomysł, jak na można by rzec swojego rodzaju kryminał młodzieżowy jest nawet ciekawy. Zagadkowe sny, dziwne i niespotykane dotąd zachowania opiekunów, tajemnicze przedmioty i historia samego Domu. Akcja jest wręcz stworzona dla grupy wiekowej do lat 15. Coś innego, coś czego może jeszcze nie było. No i najważniejsze, brak w niej wątku miłosnego, a zamiast tego jest rodzeństwo i zgrana paczka przyjaciół. Tylko szkoda, że autorka nie postanowiła napisać więcej o tym, co spowodowało, że dzieci znalazły się w Domu.

 

Intrygująca i tajemnicza okładka zaprasza nas do zapoznania się z Tajemnicą Niny. Niestety nie okazała się ona tak dobra, jak myślałam. Możliwe, że spodoba się ona młodszej młodzieży. Mnie niestety nie przekonała. Nie jest to powieść, którą czytałam z zapartym tchem, żeby dowiedzieć się, co będzie dalej i jak zakończy się historia. Widziałam, że wielu ludziom przypadła ona do gustu, więc może to ja jestem zbyt wybredna. Jak zwykle decyzja należy do Was, bo jeśli byliście nią zainteresowani, to na pewno po nią sięgniecie. Monika Siuda nie ma najgorszego stylu, z którym się spotkałam, ale widać, że trzeba nad nim jeszcze sporo popracować. Myślę, że z każdą kolejną książką będzie lepiej, jednak, jak na razie jestem pełna obaw, co do kolejnych zbyt długich i przegadanych opisów. Na pewno będę obserwowała, co autorka jeszcze wyda, jednakże jak na razie podziękuję. Kto wie, może kiedyś...

Źródło materiału: http://szeptksiazek.blogspot.com

Kim jest i co ukrywa Mara Dyer?

Mara Dyer. Tajemnica - Michelle Hodkin

„Nikt nie jest ideałem.” [s.332]

 

Mara Dyer była zupełnie normalną nastolatką – mającą swoją ukochaną przyjaciółkę, chłopaka i całkiem zwyczajne życie. Wszystko się zmienia z dniem wypadku. Gdy budzi się po nim w szpitalu w głowie ma całkowitą pustkę. Co tak naprawdę się wydarzyło tego nie wie nikt... oprócz niej. Jedyny świadek i ofiara w jednym nie jest w stanie odpowiedzieć na najważniejsze pytania z miejsca zdarzenia. Jednak to z czasem się zmienia, ale czy czasami nie jest lepiej żyć w nieświadomości? Jaka tajemnica próbuje wyjść na światło dzienne?

 

Michelle Hodkin to amerykańska autorka książek młodzieżowych. Jak sama mówi w wieku szesnastu lat straciła prawa do własnej duszy, podczas gry w pokera z piratami, po czym dołączyła do trupy i podróżowała po świecie. Zadebiutowała w 2011 roku powieścią Mara Dyer. Tajemnica (ang. The Unbecoming of Mara Dyer). W wieku 24 lat, zdając egzamin adwokacki dostała propozycję praktyk przy sądowym procesie, gdzie spotyka pewną, tajemniczą dziewczynę. Dziewczynę, od której wszystko się zaczęło. Dziewczynę, która mrożąc krew w żyłach swoim spojrzeniem, przeszłością i zachowaniem natchnęła Hodkin do pisania. Dziewczynę, którą poznajemy pod zmienionym imieniem i nazwiskiem. Kim jest i jaką historię ma nam do przekazania Mara Dyer?

 

W pierwszym tomie o Marze Dyer kryje się Tajemnica przez wielkie „T”, co jest widocznie już niemal od pierwszej strony. Co prawda spodziewałam się czegoś trochę innego, może bardziej mrocznego, jednak to, co otrzymałam nie jest wcale gorsze. O nie, nie! 

 

Mara jest osobą tajemniczą i co najważniejsze zagubioną. Traumatyczne przeżycia zmieniły nieodwracalnie jej dotychczasowe życie. Koszmary, dziwne sny i straszne przywidzenia. Czy jednak to standardowy zespół stresu pourazowego czy może coś znacznie więcej? A do tego te niewyjaśnione wydarzenia i sytuacje, których jest świadkiem... I nie można zapomnieć o olśniewająco przystojnym Brytyjczyku, do którego należą wszystkie serca uczennic Croyden. Ale czy ten ekstrawagancki, intrygujący i czarujący, choć niezwykle irytujący główną bohaterkę chłopak jest na pewno tym, o którym wszyscy mówią?

 

Co, jak co, ale pewnie płeć piękną interesuje wątek miłosny. To, że jest widoczny, nie ulega wątpliwości. Chciałam napisać w końcu to główna i jedna z ważniejszych cech gatunku paranormal romance, ale... ale on nie jest tylko nim. To połączenie paranormalnego romansu z thrillerem młodzieżowym i new adult. Każdy zainteresowany i lubujący się w tego typu powieściach na pewno znajdzie coś dla siebie.  Myślałam jednak, że będzie on z tych dłużej rozwijających się, dłużej niedostępnych.

 

Ciekawszym aspektem jest także sam język. Nie jest on tylko prosty i łatwy w odbiorze, ale także rozbudowany. Dzięki któremu również dialogi czyta się po kilka razy, aby móc cieszyć się doborem słów. To właśnie dzięki niemu najczęściej uśmiech pojawiał się na mojej twarzy, bo zamiast napisać coś prostego i banalnego, autorka zrobiła to zupełnie inaczej i chwała jej za to. Mam nadzieję, że w kontynuacjach będzie tego specyficznego humoru, jak i klimatu jeszcze więcej.

 

Mara Dyer. Tajemnica była i nadal jest chyba jedną z najgorętszych premier 2014 roku. Każdy, kto śledzi zagraniczne strony, blogi czy też nawet Instagramy zagranicznych blogerów lub booktuberów  wiedział, że jest to jedna z tych książek, które nie może przegapić. Polscy czytelnicy na nią czekali i czekali aż się wreszcie doczekali. I co za szczęście, że z niezmienioną okładką, która jest jedną z najpiękniejszych i najlepiej oddających klimat powieści – mroczny i tajemniczy - jak i relację między głównymi bohaterami oraz targające nimi uczucia – zagubienie i specyficzną więź, która mam nadzieję będzie jeszcze lepiej skonstruowana i przedstawiona w dwóch kolejnych tomach. Michelle Hodkin napisała coś nowego, choć opierającego się na schematach. Ale jak widać umiejętne obchodzenie się z nimi i małe zmiany wychodzą tylko na plus. I co tu dużo mówić – dobrze, że styczeń już blisko, bo Mara Dyer. Przemiana zapowiada się intrygująco, tym bardziej po zakończeniu, z którym zostawiła mnie autorka.

Źródło materiału: http://szeptksiazek.blogspot.com
Między teraz a wiecznością - Marie Lucas

„Nie ma co się bać.” [s.38]

 

 

Szesnastoletnia Julia zaczyna właśnie zupełnie nowe życie. Życie, które całkowicie różni się od poprzedniego. Nowa szkoła, nowe znajomości, nowe standardy, w jakich przyszło jej teraz żyć sprawiają, że nie może zapomnieć o tym, co było. Ale i tutaj ma, co robić – bo niedługo po pojawieniu się, zdobywa przystojnego i popularnego chłopaka Feliksa. To dzięki niemu i jego paczce ma, choć mały kontakt ze swoim „starym” ja. Ale jest jeszcze Niki... Tajemniczy, mroczny i nielubiany przez wszystkich, który pewnego dnia mówi Julii, że ma wiadomość od jej dziadka.  Tylko najdziwniejsze jest to, że on... nie żyje. Czy to co mówią o Nikim w szkole okaże się prawdą?

 

Marie Lucas to niemiecka autorka książek dla młodzieży, która podczas pisanie zaszywa się w górskiej chacie. Mieszka na zmianę w Berlinie i Hanowerze. Napisała również takie tytuły jak Exquis Cadavres oraz Was wir auch tun.

 

Bohaterowie nie byli mi całkowicie obojętni, ale też nie przywiązałam się w szczególności do żadnego z nich. Julia z czasem stała się niesamowicie irytująca. Jej niezdecydowanie i poniekąd bawienie się uczuciami innych jest godne pożałowania. Nie wiem, jak w obecności swojego chłopaka, który nie jest może w najlepszej formie w danym momencie, można całować się ze swoim byłym (?!). Dla mnie jest to po prostu nienormalne i niemoralne. I rozumiem, że młodość rządzi się swoimi prawami, ale nie trzeba pisać, co chwilę o zbliżeniach. Jest to chyba mój pierwszy paranormal romance, gdzie zwróciłam na to uwagę, bo zaczęło mnie to z lekka denerwować.

 

Cieszę się, że autorka pokusiła się o zupełnie inne postaci paranormalne. Nie ma tutaj wampirów, wilkołaków czy innych aniołów. Są za to ludzie i istoty z zaświatów. Coś można by powiedzieć innego i rzadko wykorzystywanego. Wątek ten jest naprawdę ciekawie przedstawiony i co najważniejsze, kolejnych rzeczy dowiadujemy się razem z bohaterami. No i do tego dodajmy także fakt, że jednak duchy są można by rzec najbliżsi naszemu realnemu światu, bo choć większość w nie nie wierzy, to jednak nutka niepokoju zawsze gdzieś tam jest obecna.

 

Intrygujący jest też motyw dziadka i spadku. To właśnie on daje historii rozpędu. Kto, co, jak, dlaczego? Tego próbujemy dowiedzieć się przez całą książkę, a rozwiązanie tej zagadki jest zupełnie nieoczekiwane i zaskakujące. Co prawda właśnie on nie został należycie wyjaśniony, więc nie wiem, czy autorka czasami nie planuje kontynuacji, czy może nie dopracowała swojej powieści.

 

O języku powieści chyba nie trzeba wspominać, bo jak zawsze przy tego typu powieściach jest on po prostu łatwy, bez żadnych rewelacji. Tak, aby jeszcze szybciej i przyjemniej ją się czytało. Nie da się nudzić przy tej książce, także za sprawą akcji, która nie dłuży się.

 

Między teraz a wiecznością nie jest powieścią idealną. Ba, nie jest nawet idealnym paranormal romance, ale kurczę, podobało mi się. Nie jest tak świetne, jak Urodzona o północy C.C. Hunter, ale spędziłam przy niej miło czas i co najważniejsze nie żałuję tego. Takiej lektury mi trzeba po ciężkim dniu, kiedy już się nic nie chce – łatwej, banalnej i ciekawej, przy której można szybko zapomnieć o problemach dnia codziennego i po prostu zatopić się w przedstawianej historii.

 

Źródło materiału: http://szeptksiazek.blogspot.com
Zostań, jeśli kochasz - Hanna Pasierska,  Gayle Forman

„Jeśli zostanę. Jeśli przeżyję. To ja decyduję.” [s.93]

 

Mia straciła w wypadku najbliższą rodzinę – rodziców i młodszego brata. A teraz patrzy na siebie z innej perspektywy. Przemierza szpitalne korytarze i dowiaduje się kolejnych rzeczy z wypadku, rodzinie, przyjaciołach. Wspomina najważniejsze momenty swojego życia. I próbuje dokonać najtrudniejszego wyboru. Czy warto pozostać... dla miłości?

 

Gayle Forman to amerykańska autorka książek młodzieżowych. Zadebiutowała w 2007 młodzieżówką Sister in Sanity. Po premierze ekranizacji Zostań, jeśli kochasz w 2014 roku (tytuł pierwszego wydania, z 2010 roku brzmi Jeśli zostanę) to właśnie ta książka stała się najbardziej rozpoznawalna. Where she went to drugi tom tej dylogii. Na swoim koncie ma również serię Just one day. Niestety, nic oprócz zekranizowanej powieści nie zostało wydane w Polsce.

 

Po Zostań, jeśli kochasz spodziewałam się tak poruszającej historii, jak choćby tej w Gwiazd naszych wina Johna Greena czy Zabłądziłam Agnieszki Olejnik. Dostałam coś zgoła innego. Trochę innego, może niewyciskającego łzy w taki sposób, jaki oczekiwałam, ale z pewnością coś wyjątkowego. Czegoś, czego jeszcze nie czytałam i nawet się nie spotkałam. W pamięci mam tylko jakieś prześwity Nostalgii anioła Alice Sebold, niestety nie mogę o niej za wiele powiedzieć, ponieważ książki tej nie doczytałam do końca (teraz jej poszukuję we wszystkich księgarniach internetowych i nigdzie jej nie ma, nad czym bardzo ubolewam).

 

Mia przenosi czytelników do świata muzycznych i miłosnych doznań. Pięknych, subtelnych, nastoletnich, ale nienaiwnych. Dzięki temu czuć jej artystyczną duszę i tę szczególną wrażliwość na otaczający świat. Pokochałam jej rodzinę. Szaloną, zabawną, szczęśliwą i będącą niesamowitym wsparciem. Idealną ze swoimi wadami i zaletami. Podobnie jest z Adamem. Relacja między Mią i nim, pomimo wieku jest niezwykle głęboka i naturalna.

 

Zostań, jeśli kochasz czyta się niezwykle szybko, a to z powodu tak prostego stylu, którym posłużyła się Forman. Z jednej strony szkoda, że jest on tak prosty, że brak mu, choć trochę rozbudowanej formy i poetyckości, jednak tę cechę nadaje sama historia i sposób jej przekazania przez Mię. Za pomocą dźwięków, które ona postrzega inaczej, czulej.

 

Powieść Gayle Forman porusza jakąś czułą strunę. Nie wylałam przy niej potoku łez, ale refleksje nie były mi przy niej obce. Bo jak by się mogło od nich obejść przy takich tematach? Przy tak ważnych wyborach. Gdzie śmierć przeplata się z życiem. Gdzie nie jest się pewnym swojej przyszłości. I gdzie można o niej zadecydować – pozostać i żyć dalej, chociaż w nastoletnią egzystencję wtargnęła tragedia, myśląc o swoim wyborze każdego dnia, czy odjeść w nieznane, zostawiając najbliższych w rozpaczy.

 

Jeśli zostanę jest dla mnie bardziej adekwatnym tytułem. Zostań, jeśli kochasz brzmi trochę, jak tanie nastoletnie romansidło, które chce brzmieć poetycko. A ta książka tym nie jest. Jest za to kolejną piękną historią o pierwszej, prawdziwej nastoletniej miłości. O stracie, bólu, relacjach rodzinnych i ważnych życiowych wyborach. O życiu i umieraniu.

 

To już druga w przeciągu dwóch miesięcy powieść, która ma TAKIE zakończenie. Pierwszą z nich była oczywiście Powód by oddychać Rebbeki Donovan, a ta nie odstaje od niej pod tym względem. Nie wiem, jak można pozostawić czytelnika w najważniejszym momencie z taką niewiadomą. I równie bolesne jest to, że nic nie wiadomo o kolejnym tomie, chociaż pierwsze wydanie Zostań, jeśli kochasz jest z 2010 roku. Mam nadzieję, że wydawnictwo szybko to nadrobi, bo ja nie mogę przestać myśleć o tym, co wydarzy się w Where she went. A czytałam, że dzieje się naprawdę wiele. I co tu dużo mówić... czuję, że będzie to jeszcze bardziej poruszająca historia.

 

_____

http://szeptksiazek.blogspot.com/

Źródło materiału: http://szeptksiazek.blogspot.com

Znaleźć powód by oddychać

Powód by oddychać - Rebecca Donovan

Czasami przychodzi taki dzień, w którym nie chcesz być zauważona i po prostu zostać sama ze sobą lub ze swoją najbliższą przyjaciółką/przyjacielem. Jednak nazajutrz Twoje nastawienie do otaczającego świata się zmienia i wszystko jest jak zazwyczaj. A co jeśli chcesz, żeby tak było cały czas?

 

Pozornie niewidzialna, ale jednak dostrzegana – tak można opisać Emmę. Wzorowa uczennica i sportsmenka, niestety nie w oczach wszystkich. Bo dla jednej osoby jest po prostu nikim. W miasteczku, w którym ważna jest reputacja, wygląd i znajomości, stwarzanie pozorów dziewczyna opanowuje niemal do perfekcji. Odliczanie dni, ściąganie rękawów,  aby nie było widać choćby skrawka niepotrzebnego kawałka ciała, nauka, sport i wypełnianie codziennych obowiązków – to całe życie nastolatki, które rozświetlane jest tylko dzięki najbliższej przyjaciółce. Jednak ten cały porządek rzeczy się zmienia za sprawą jednego chłopaka, który sporo namiesza w jej życiu. Ale dzięki któremu znajdzie niejeden powód by oddychać.

 

Rebecca Donovan jest amerykańską autorką książek młodzieżowych. Zadebiutowała w 2011 powieścią Powód by oddychać(ang. Reason to Breath), która ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa Feeria we wrześniu 2014 roku. Jest to pierwsza część trylogii Oddechy. W Ameryce ukazała się już nowa książka What If.

 

Powód by oddychać może wydawać się pełen sprzeczności, bowiem czyta się go naprawdę szybko i na swój sposób przyjemnie, ale... ale nic nie odbierze kłębiących się uczuć podczas dramatycznych wydarzeń i tak niepewnego zakończenia. Wiem, że powieść ta jest traktowana przez większość ludzi z rezerwą, ale naprawdę dawno nie czytałam tak poruszającej i tak realistycznej historii. Historii, w której piękno i miłość przeplatają się z tragedią i bólem. Nie sądziłam, że poruszy mnie ona aż w takim stopniu – kiedy łzy napływające do moich oczu będą rozmazywały obraz kolejnych zdań, moje serce będzie przyspieszało, uśmiech niekiedy pojawiał się na mojej twarzy, zaś kiedy indziej będzie widoczny na niej grymas bólu i złości zmieszanej z nienawiścią.

 

Naprawdę zżyłam się z Emmą, Sarą i Evanem. Z jednej strony mogą wydawać się zbyt idealni – główna bohaterka jest najlepsza niemal we wszystkim, jednak to kontrastuje z jej życiem prywatnym, gdzie pomimo wszelkich starań i wykonywania wszystkich obowiązków na czas i dokładnie tak, jak trzeba, nie otrzymuje nawet ciepłego słowa. Wręcz przeciwnie – jest obiektem drwin, zaczepek i wielu krzywd, które znosi nie pisnąć ani jednym słówkiem, choć jej najbliżsi przyjaciele domyślają się, o co chodzi. Ma powody, żeby dawać z siebie wszystko i milczeć, wyjaśnia nam to i w jakiś sposób jest to zrozumiałe. Jednak nadal nie rozumiem, czemu jej oprawca zachowuje się tak okropnie. Może zostanie to bliżej nakreślone w kontynuacjach, bo chyba jest to dość ważne. W końcu większość osób w takiej sytuacji raczej by się cieszyło z osiągnięć i z dodatkowej pary rąk do pomocy, a tutaj... Tutaj niczego, nigdy nie jest się pewnym. Chociaż nie, jest jedno, co by nie zostało zrobione i tak poniesie się za to – niemal zawsze niesłuszne – konsekwencje.  

 

Jeśli chodzi o sam wątek miłosny to nie jest on zbyt ckliwy. Ba! Jest niezwykle uroczy, ale także – i co najważniejsze – nie jest wymuszony. Niestety na drodze do szczęścia stanie wiele przeciwności losu. A także to, że Emma będzie musiała wreszcie do niego, w jakiś sposób, dojrzeć i zdać sobie sprawę ze swoich uczuć, aby mogła w pełni cieszyć się spędzonymi chwilami. A Evan? Tak, to chłopak idealny, o którym marzy większość nastolatek. Tak, mnie również zauroczył swoim wdziękiem i niekwestionowaną charyzmą.

 

Niektórzy martwią się o to, jak Donovan przedstawia jeden z ważniejszych tematów, które są poruszane w książce. Nie martwcie się o to. Dla mnie był on aż tak realistyczny, że czułam niemal każdy cios, każdą ranę i ból. Każdy brak oddechu. To było niesamowicie poruszające i dające w pewien sposób do myślenia.

 

Chyba nigdy nie wybaczę autorce zakończenia... Zakończenia, które po prostu wbiło mnie w tapczan i poduszki pod plecami. Chociaż nie, może wybaczę jej z chwilą, gdy wreszcie będę miała w swoich spragnionych kontynuacji rękach kolejny tom. Mam nadzieję, że zostanie on tak szybko wydany, jak każde kolejne części Wodospadów cienia C.C. Hunter, a nawet jeszcze szybciej! Bo, bo... bo po prostu zaparło mi dech w piersiach i nie mogę otrząsnąć się po tym wszystkim, czego byłam świadkiem przez godziny, które spędziłam z Powodem by oddychać.

Źródło materiału: http://szeptksiazek.blogspot.com

Krwawy szlak - Moira Young

Krwawy szlak.  - Moira Young

Dwie Marysie

Dwie Marysie - Ewa Nowak

Z nastolatkami bywa różnie. U jednych nadchodzi taki czas, w którym zmieniają się nie do poznania, najczęściej tego powodem jest towarzystwo. U drugich zaś te zmiany nie są długotrwałe – choć wahanie nastrojów to czasami nawet za mało powiedziane. Taki właśnie stan dopadł Marysię Gwidosz – ambitną licealistkę, której nie w głowie głupoty. Ale zmienia się to za sprawą jednej wizyty i przypadkowego spotkania mężczyzny, którego widziała zaledwie przez chwilę. Czy to aby nie jest przeznaczenie?  

 

Z początku lektura wydała mi się dziecinna, ale po skończeniu uważam ją za bardzo fajną i lekką młodzieżówkę. Właśnie taką, jakie zawsze pisze (poza paroma wyjątkami) Ewa Nowak. Odnajdziemy w jej Miętowej serii dawkę humoru i nadziei, a także ważne dla nastolatków tematy. Czasami są zbyt ckliwe i nieprawdopodobne, ale to jest właśnie ta odrobina magicznej otoczki, którą cechuje proza polskiej autorki.

 

Jednym bohaterem, który zwrócił moją uwagę jest pewien Lew. Taki niepozorny i grzeczny, co rzadko spotyka się u płci przeciwnej w tym wieku. Niestety został słabo zarysowany, a co za tym idzie nie dowiadujemy się o nim niczego szczególnego. Niby jest, ale tak jakby go w ogóle nie było. Wielka szkoda! Marysia choć już nie taka szara myszka, jak to zwykle bywa, potrafi sobie poradzić sama, jednak widać, że brakuje jej kogoś bliskiego. I nie chodzi tu wcale o rodzinę, która ją wspiera i na którą zawsze może liczyć, ani nawet o przyjaciółkę, która z racji wieku ma podobne problemy, ale o tę drugą połówkę, przy której poczułaby się bezpiecznie. Ot, takie zwyczajne spojrzenie nastolatki, które wcale denerwujące nie jest, bo u większości taka myśl w pewnym momencie kiełkuje i nie można tak łatwo jej się pozbyć. Za to zaskoczyła mnie Cela, młodsza siostra, która moim zdaniem, jest aż nazbyt dojrzała jak na swój wiek. Czy dzieci powinny tak szybko dorastać? Raczej w to wątpię, bo choć cieszyć może inteligencja, to w jakiś sposób zabiera się tę dziecięcą niewinność. Oczywiście, jest to tylko młodzieżówka, której nie powinno brać się za poważnie, jednak po jakimś czasie zaczęła mnie po prostu ta postać trochę irytować.

 

Tematy są różne – nastoletnie i pierwsze poważne zauroczenie (nie zawsze w odpowiednich osobach), związki, relacje rodzinne, przyjaźń i najbardziej widoczny wątek to oczywiście samo dojrzewanie. Co czuje i myśli nastolatka podczas tego etapu w swoim życiu. Nie jest może on przedstawiony w tak piękny i dogłębny sposób jak w Zabłądziłam Agnieszki Olejnik, ale jak na lekką młodzieżówkę w zupełności wystarczy. Byłam ciekawa również, co się stanie z drugą parą, jednak tutaj autorka zastosowała dość otwarte i niewyjaśnione zakończenie, co wywołało u mnie uczucie pewnego niedosytu.

 

Najnowszą powieść Ewy Nowak połknęłam w zaledwie parę godzin. Dwie Marysie to interesująca, zabawna i lekka powieść stworzona na zimne i jesiennie wieczory, po ciężkim dniu w szkole lub pracy, przy kubku ciepłego kakao czy herbaty. I co najważniejsze jest dla wszystkich – dla młodszych i starszych, tak aby każdy mógł znaleźć w niej coś dla siebie. Ci pierwsi ciekawą historię, dającą nadzieję, a tym drugim wspomnienia o tym jakże okropnym dojrzewaniu, które po kilku latach wspomina się z uśmiechem na ustach.

 

_____

Źródło: http://szeptksiazek.blogspot.com/

Źródło materiału: http://szeptksiazek.blogspot.com

Zbrodnia z inicjałami

Inicjały zbrodni. Agatha Christie - Sophie Hannah

Pamiętam ten czas, kiedy zaczytywałam się w kryminałach Agathy Christie. Nie przeczytałam ich w nie wiadomo jak zatrważająco wielkiej ilości, jednak kilka pod rząd się trafiło. Ot, nie mogłam wyjść z podziwu nad kreacją bohaterów, jak i tymi zagadkami, których nigdy nie rozwiązałam, bo za każdym razem, kiedy myślałam, że już oto je znalazłam, niestety Christie umiejętnie wodziła mnie za nos. Jakoś niedawno obiecałam nadrobić zaległości i zapoznać się, chociaż z najbardziej znanymi i cenionymi tytułami - Morderstwo w Orient Expressie czy też Dziesięciu murzynków znanej również jako I nie było już nikogo. Niestety, te tytuły jeszcze przede mną, a ja wcześniej zabrałam się za inną, niedawno wydaną z Poirotem w roli głównej, jednak nieco innym, jak sama go nazwałam – bratem bliźniakiem po innej matce.

 

Londyn lata 20 XX wieku. Herkules Poirot ma nadzieję na odpoczynek dla siebie i swoich nieustannie pracujących szarych komórek. Niestety los ma zupełnie inne zdanie na temat jego przyszłości. Belg, rozkoszując się jedzeniem i anonimowością w przytulnej knajpie, w jednej chwili zostaje wciągnięty w wir nieprawdopodobnych wydarzeń, bo oto tuż przed jego obliczem staje młoda kobieta, która twierdzi że... że zostanie zamordowana. Co ma zrobić Herkules Poirot? Jak ma nie pomóc tej przestraszonej nieznajomej? I czy zbrodnie w hotelu Bloxham mają z nią jakiś związek? I co mają znaczyć te dziwne spinki do mankietów w ustach każdej ofiary?

 

Sophie Hannah urodziła się w 1971 roku, w Manchesterze. Jest autorką thrillerów psychologicznych, poezji, jak i książek dla dzieci. Pierwszy tomik wierszy Hero I Girl Next Door wydała w wieku 24 lat, zaś pierwszą powieść – Twarzyczkę w 2006 roku. Od twórczości Agathy Christie uzależniła się, gdy miała zaledwie trzynaście lat, a jej powieści przeczytała i zebrała w ciągu roku. Co najważniejsze, to właśnie Herkules Poirot natchnął ją do pisania kryminałów.

 

Nie jestem w stanie porównać Poirota stworzonego przez Christie do tego wykreowanego przez Hannah. Niestety powieści królowej kryminału czytałam tak dawno, że nie pamiętam szczegółów. Najistotniejsze jest jednak to, że Belg był gdzieś tam w moich umyśle i jak najbardziej wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Tak też jest i w tym przypadku. „Inna Matka” bądź „Druga Matka”, jak postanowiłam ochrzcić Sophie Hannah – bo co, jak co, ale nie będzie to ten sam Poirot, którego wydała na świat Christie – spisała się jednak naprawdę dobrze i przypomniała mi, za co polubiłam najsłynniejszego i najskuteczniejszego detektywa na świecie.

 

Co do zagadki, nie ma tutaj najmniejszych wątpliwości – po raz kolejny czytelnicy mają okazję zapoznać się z zawiłą historią, niemal nie do rozwiązania. Na szczęście Anglia lat 20 XX wieku ma możliwość poszczyć się tak znamienitą osobistością, jaką jest Herkules Poirot – detektywem o wielkim i otwartym umyśle. Nie ma, co się oszukiwać, dla niego chyba nie ma zagadki nie do rozwiązania i choć jego powściągliwość i niejako chęć dominacji nad innymi może denerwować to on oczekuje od innych jednego – używania szarych komórek. To właśnie dlatego niemal nigdy nie podaje wszystkiego na tacy na samym początku. On myśli, szuka i choć błądzi, to jednak zawsze znajduje odpowiednią drogę, a ludzie są dla niego niemałą dawką inspiracji.

 

Obawiałam się początku, który niestety mnie nie porwał. Dość długo się z nim męczyłam, ale na szczęście było to tylko kilka stron, a nie kilkanaście czy wręcz kilkadziesiąt. Ot, musiałam zaczerpnąć tej klimatycznej aury, którą prezentowały sobąInicjały zbrodni i o ile mnie pamięć nie myli, również powieści spod pióra Agathy Christie.

 

Jedyną rzeczą, która mnie denerwowała są o ile się nie mylę francuskie zwroty, które nie zostały przetłumaczone. Niestety nie znam tego języka, więc nawet nie wiedziałam o co chodzi, a nie miałam ochoty, co chwilę przerywać lektury, żeby się tego dowiedzieć. Nie wiem jednak, jak jest w ostatecznym wydaniu, bo ja miałam okazję czytać egzemplarz przedpremierowy. Na szczęście nie irytowało mnie to na tyle, żeby nie czerpać przyjemności z lektury.

 

Cieszę się, że mogłam po raz kolejny spotkać się z ulubionym detektywem. To właśnie dzięki kryminałom Agathy Christie polubiłam ten gatunek i mam nadzieję, że częściej będę po niego sięgała, bo niestety ostatnio go zaniedbałam, nad czym bardzo ubolewam. Dobrze, że pomysł ten popiera wnuk samej Christie – Mathew Prichard. Niby nic, myślę jednak, że właśnie dzięki takim pozycjom, jak Inicjały zbrodni pamięć o tak znakomitej królowej kryminału nie przeminie. Że co jakiś czas będzie ona powracać, a takimi powieściami na pewno co raz to młodsze pokolenia będą kojarzyły tak znane nazwisko. Sophie Hannah podjęła się trudnego i dość stresującego zadania, jednak wykonała je bardzo dobrze i należy ją za to cenić. Ja na pewno sięgnę po jej książki, bo po tym pierwszym spotkaniu jestem ich bardzo ciekawa.

 

______

Źródło: http://szeptksiazek.blogspot.com/ 

Zmierzch

Zmierzch - Stephenie Meyer Książkę czytałam 2 lata temu. Poleciła mi ją moja przyjaciółka, która uwielbia książki o Wampirach, Wilkołakach. Tak ciekawie o niej opowiadała, że powiedziałam sobie: "Nie! Muszę ją przeczytać" i podreptałam do księgarni ją kupić. Bardzo mnie wciągnęła i to od tej właśnie książki zaczęła się moja prawdziwa przygoda i fascynacja Wampirami. Jedna z moich ulubionych książek. Polecam.

Zakazany świat

Zakazany świat - Isabel Abedi Bardzo wciągająca książka. Do dzisiaj pamiętam jak czytałam ją po nocach z latarką w ręku i nie mogłam się od niej oderwać. Jedna z moich ulubionych książek. Polecam!